Najnowsze wpisy, strona 13


wrz 14 2004 Another day goes by....
Komentarze: 6

Hej ho .... :)

Dzisiaj nic się specjalnego nie działo. Ale tak sobie pomyslałam, ze wypadałoby napisać notke :] Tylko jeszcze nie wiem o czym.

<hahaha> Przypomniało mi się właśnie, jak mój brat powiedział mi "Masz śmiech jak świnia kaszel" Haha. Rozśmieszyło mnie to strasznie. Aż się popłakałam. Ahhh ten Grzesiu mój kochany :*

A wczoraj dostałam 4 z matematyki!! Jednego punkta do piątki mi brakło. Wrrrr...... A jutro mamy dwa niemieckie. Świetnie. I TO JESZCZE W PODSTAWÓWCE. A niby gimnazjum miało byc oddzielone od podstawówki, my milismy nie chodzić do nich, a oni do nas. I co? Wszystko szlak trafił ;p

Dobra kończe to moją długaśna notke ;p Mozliwe, ze cos jeszcze dzisiaj napisze. A jak nie dzisiaj to jutro juz napewno.

No to paaaaaaaa :*:*:*

daga_14 : :
wrz 12 2004 "But that's not the shape of my heart..."
Komentarze: 2

Yyyyy no to jestem .... (?). Byłam wczoraj na weselu. Pierwszy raz na weselu w Krakowie. Czyli na takim "miastowym". I maja oni zupełnie inne zwyczaje niz my tutaj - w Podłężu. Może dlatego, ze przyjęcie odbywało się w eleganckim lokalu. Przyznam, że jeszcze nigdy nie byłam na takiim przyjęciu, które odbywałoby się w  lokalu, a nie w Domu Kulutury i w kórym mogłam zasiąść jak któlowa a kelnerki podawałyby mi wszystko na co miałabym ochote, oczywiście jeżeli moje zachcianki nie wychodziłyby poza menu. I w którym zamiast obdartych desek były miękkie (?) dywany.

Samochód zaparkowaliśmy niedaleko ejsca w kórym miało odbyc sie wesele. I całą gromadką (tj.mamą, tatą, braćmi, ciocią, babcią, dziadkiem, drugą ciocią, wujkiem,  i ze mną oczywiście) przeszlismy Plantami do Kościoła Św. Anny. Tam przywitalismy się z naszą rodziną, której nie widzielismy jakieś 10 lat.  Poczekalismy aż skończy się jakis ślub i wezlismy do Kościółka.

 Całej ceremonii chyba nie musze opisywać. Napisze tylko, że Ania wyglądała cudownie i miała prześliczną suknie. A Krzysiek .... Uważam, że przystojny z niego chłopak i że Ania dobrze wybrała :))
Po mszy św. nastąpiło składanie zyczeń co trwało jakieś 45 minut. Później wybralismy sie ( na nogach ) do lokalu, który znajdował sie niedaleko. Tam każdy miał swoje miejsce. Postanowiłam zachowac dla siebie karteczke z napisem "Dagmara *****" :))

Przy naszym sotliku siedzieli, że tak powiem sami swoi i ... Wujek Grzesiu z Hameryki :)) - kuzyn mojej Mamy. Który obiecał, ze przysle mi chrapiącego Misia. Upłynęła 10 lat, a misia jak nie było tak też nie ma. Ale oczywiście nie mam mu tego za złe. Po obiedzie, który odbył sie ok. godziny 18.00 moi bracia gdzies sie zmyli. A tak właściwie to Grześ poszedł do Rynku i miał wrócić o 22.00, a Maciek do kina, po którym miał się udać do domu. Rodzice i wszyscy którzy obok  mnie siedzieli poszli tańczyć. Chcieli wziąść też mnie, ale ja wolałam zostać. Po jakimś czasie zaczęłam zazdrościć swoim braciom. Ciocia z Mamą po długich namowach zaciągnełty mnie do tańca ( sala to tańczenia znajdowała się zaraz przy sali, w której siedzieli goście ). iiii ... fajnie było :)) Później znów usiadłyśmy przy stoliku i podali deser. Takie pyszniusie lody z bitą śmietaną, malinami, borówkami i rurką :)) Wujek Grzesiek co chwile podsówał mi ciastak i sie pytał czy czegoś nie chce. Zaczął mi mówić, że jestem identyczna jak moja Mama kiedy była mała i zapytał czy potrafie sobie wyobraziź, że on moja Mame nosił na rekach jak była taka malutka. Zatańczyłam jeszcze pare razy z Mamą i Ciocią. Zobaczyłam swoich dorosłych juz kuzynów - braci i kuznów Ani, których jak dotąd nie znałam. A moją uwage zwróciła malitka dziewczynka imieniem Laura, która miała 1,5 roczku. I jak sie dowiedziałam była do córka mojego kuzyna Andrzeja - brata Ani, ale nie ważne. W każdym bądź razie kocham małe dzieci, a to dzieciątko było prześliczne. Miała takie kręcone blond włoski. I do domu poszli z nia dopiero o ok. 22.00

I tak mi czas płynął do godz. 22.00, bo o tej włąsnie godzinie przybył Grześ. Posiedzieliśmy godzinke po czym zaptałam go czy nie pojechałby ze mną do domu. Pojechał .. ze mna i ciocią ( ta starszą ). I został już w domku. I miał dopiero przyjechac jak rodzice po niego zadzwonią.

Wiecie co? Jak ubrana juz i  gotowa do wyjścia wstawałam od stołu to Wujek Grzesiek wypalił "Czy moge prosić do tańca?" I wiecie co mu powiedziałam? "Ale my już jedziemy do domu" Haha. Nawet nie wiecie jak strasznie się cieszyłam, ze właśnie wyjeżdżalismy, bo bardzo nie chciałam zatańczyć z wujkiem, a gdyby nie fakt, że własnie zbierałam sie do domu byłoby to nieuniknione :))

Z lekkim żalem opuszczałam lokal, ale jak juz połozyłam sie do swojego łóżeczka to poczułam ulge i cieszyłam sie, ze już jestem u siebie.

To tyle. Jak sobie jeszcze cos przypomne to napewno napisze

Aaaaa własnie. Mam już zdjatka w komputerku, na których jak sie pewnie domyślacie ja też jestem. Ale nie dam ich na bloga, bo gdzies kiedys przeczytałam .....

Dobra to kończe, pozdrawiam, 3mcie się, paaaaputki :*:*:*

daga_14 : :
wrz 10 2004 JEDNO wesele i pogrzeb ....
Komentarze: 2

Były dzisiaj u mnie sisters. Tj. Asia i Agnieszka. I poszalałysmy troszkę. NIE NIC  NIE PIŁYSMY BROŃ BOŻE. No nie licząc soku wieloowocowego. Zrobiłysmy sobie ognisko ( bez kielbasek, bo dzis piatek ). A przed ich przyjścieem siedziałam przed komputerem. Słuchałam różnych piosenek. I myslałam o Sylwku. I wogóle o tej całej beznadziejnej, a może raczej tragiczne, sytuacji. Właściwa to oba stwierxenia są dobre. Pomyslałam o tym że jeszcze przedwczoraj jakby nigdy nic rozmawiał ze swoja Mamą. A wczoraj ... nie żył. Hmmm. Płakałam (?). I jak popatrzyłam na zegarek to stwierdziłam, że pora sie ogarnąć i iść do biblioteki pod którą miały na mnie czekać bliźniaczki. .................................

A jutro ide z całą rodzina na to całe wesele. I wcale mi się nie chce. Najchetniej to zostałabym w domu, ale niestety to jest marzenie nie do spełnienia. A wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że ja będę się bawic na weselu, a "oni" bedą płakac na pogrzebie Sylwka. Gdyby nie ten ślub byłabym na tym pogrzebie. Nie wiem czy rodzice by pojechali, ale nawet gdyby nie to ja BYM NA NIM BYŁA. Nie wiem jakim cudem, ale BYM TAM POJECHAŁA!!

Kończe. Pozdrawiam serdecznie, paaa :*:*:*

daga_14 : :
wrz 09 2004 Śpieszmy sie kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
Komentarze: 2

Kiedy wrociłam dzisiaj z Mamą z Woli Zabierzowskiej, byłam bardzo szczęśliwa. Z zakupów i z tego, że Mama kupiła mi książke. Weszłam na góre. Niespodziewając sie jak szybko usmiech zniknie z mojej twarzy. Dowiedziałam sie od Taty, ze Sylwek sie powiesił ( Sylwek do syn dalekich znajomych moich rodziców ). On miał dopiero 16 LAT!! Bardzo dawno go nie widziałam. Miał 20 letnią siostre. Rodzice zrobili mu pokój na poddaszu. Miał takie fajne łóżko. Wchodziła się na nie po schodkach ( z tego co wiem ). Powiesił się na nim. Znikneły wszystkie jego oszczędności. Miał problemy. Ogromne problemy. Nikt nic nie wie. Ktoś go nastraszył? Nie dawał mu spokoju? Co mu sie stało?! Dalczego mam ochote sie rozpłakać, przeciez nawet niedokładnie pamietam jak on wyglądał .... pójde spać, a jutro w szkole wszystko będzie dobrze ....

Boże Sylwek cos ty zrobił ?!

daga_14 : :
wrz 09 2004 Z życia Dagusi, ciąg dalszy....
Komentarze: 0

Byłam z Mamą w Krakowie. Celem naszej "wyprawy" było kupienie mi butów i jakiegos swetra do sukienki, którą miałam załozyć na sobotnie wesele. Po dłuzszych poszukiwaniach - kiedy nic nie udało nam się znaleźć stwierdziłysmy, że nie pójde w tej sukience, w której miałam isc, bo jak pogoda będzie taka jak dzisiaj, to przecież zamarzne. I pójde w czarnych spodniach, w których byłam na weselu kuzynki. Tak wiec zaprzestałysmy poszukiwań butów. Ale trzeba było znleźć mi jakieś sweter. Odwiedziłysmy pare sklepów, ale nic nie przypadło mi do gustu. Został jeszcze Green Point. Przy Rynku jest taki mały sklep Green Pointa. Weszłyśmy do niego. Ale, że swetrów nie było, to Mama kupiła mi bluzke, koszule, podkoszulek, T-shirt ( jak kto woli ). Poszłysmy wzdłuż Rynku i doszłysmy do ELEFANTA. Dodam jeszcze, ze wczesniej był taki w sklep, w którym jakaś zwykła kurtka dżinsowa kosztowała 1925 zł. Tak więc weszłysmy do ELEFANTA i tam jest m.in. Green Point, wezłysmy tam, bo jest  wnim więcej rzcezy niż w tym przy Rynku. Wpadł mi w oko taki czarny sweter z jakimis napisikami z przodu. Poszłam do przymieżalni, a Mama za ten czas szukała czegos innego. I tak własnie znalazła sztruksową marynarke w pieknym kolorze malin. Ale to gustu przypadł sweter, więc Mama ze wszystkih sił próbowała uswiadomic mi, że marynarka będzie lepsza. Ale kiedy ja dalej się upierałam, powiedziała do Pani sprzedawczyni stojącej obok  coś w stylu "Ale z niej dzikus" LOL. I wtedy Pani X wkroczyła do akcji,  mówiąc mi, że marynarka bardzo dobrze leży i takie tam. Ale Dagusia dalej swoje. Tak więc Mama powiedziała, że sweter kupi mi w przyszłym tygodniu, ale dowiedziawszy sie, że ten jest ostatni stwierdziła, że jak mam nie spać po nocy to kupi mi i to i to :p Ależ ta moja Mamusia kochana :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

Tak więc kupiłysmy, wyszłysmy ze sklepu i na BUSA....

Pozdrawiam serdecznie, paaaa :*:*:*

daga_14 : :