Komentarze: 2
Yyyyy no to jestem .... (?). Byłam wczoraj na weselu. Pierwszy raz na weselu w Krakowie. Czyli na takim "miastowym". I maja oni zupełnie inne zwyczaje niz my tutaj - w Podłężu. Może dlatego, ze przyjęcie odbywało się w eleganckim lokalu. Przyznam, że jeszcze nigdy nie byłam na takiim przyjęciu, które odbywałoby się w lokalu, a nie w Domu Kulutury i w kórym mogłam zasiąść jak któlowa a kelnerki podawałyby mi wszystko na co miałabym ochote, oczywiście jeżeli moje zachcianki nie wychodziłyby poza menu. I w którym zamiast obdartych desek były miękkie (?) dywany.
Samochód zaparkowaliśmy niedaleko ejsca w kórym miało odbyc sie wesele. I całą gromadką (tj.mamą, tatą, braćmi, ciocią, babcią, dziadkiem, drugą ciocią, wujkiem, i ze mną oczywiście) przeszlismy Plantami do Kościoła Św. Anny. Tam przywitalismy się z naszą rodziną, której nie widzielismy jakieś 10 lat. Poczekalismy aż skończy się jakis ślub i wezlismy do Kościółka.
Całej ceremonii chyba nie musze opisywać. Napisze tylko, że Ania wyglądała cudownie i miała prześliczną suknie. A Krzysiek .... Uważam, że przystojny z niego chłopak i że Ania dobrze wybrała :))
Po mszy św. nastąpiło składanie zyczeń co trwało jakieś 45 minut. Później wybralismy sie ( na nogach ) do lokalu, który znajdował sie niedaleko. Tam każdy miał swoje miejsce. Postanowiłam zachowac dla siebie karteczke z napisem "Dagmara *****" :))
Przy naszym sotliku siedzieli, że tak powiem sami swoi i ... Wujek Grzesiu z Hameryki :)) - kuzyn mojej Mamy. Który obiecał, ze przysle mi chrapiącego Misia. Upłynęła 10 lat, a misia jak nie było tak też nie ma. Ale oczywiście nie mam mu tego za złe. Po obiedzie, który odbył sie ok. godziny 18.00 moi bracia gdzies sie zmyli. A tak właściwie to Grześ poszedł do Rynku i miał wrócić o 22.00, a Maciek do kina, po którym miał się udać do domu. Rodzice i wszyscy którzy obok mnie siedzieli poszli tańczyć. Chcieli wziąść też mnie, ale ja wolałam zostać. Po jakimś czasie zaczęłam zazdrościć swoim braciom. Ciocia z Mamą po długich namowach zaciągnełty mnie do tańca ( sala to tańczenia znajdowała się zaraz przy sali, w której siedzieli goście ). iiii ... fajnie było :)) Później znów usiadłyśmy przy stoliku i podali deser. Takie pyszniusie lody z bitą śmietaną, malinami, borówkami i rurką :)) Wujek Grzesiek co chwile podsówał mi ciastak i sie pytał czy czegoś nie chce. Zaczął mi mówić, że jestem identyczna jak moja Mama kiedy była mała i zapytał czy potrafie sobie wyobraziź, że on moja Mame nosił na rekach jak była taka malutka. Zatańczyłam jeszcze pare razy z Mamą i Ciocią. Zobaczyłam swoich dorosłych juz kuzynów - braci i kuznów Ani, których jak dotąd nie znałam. A moją uwage zwróciła malitka dziewczynka imieniem Laura, która miała 1,5 roczku. I jak sie dowiedziałam była do córka mojego kuzyna Andrzeja - brata Ani, ale nie ważne. W każdym bądź razie kocham małe dzieci, a to dzieciątko było prześliczne. Miała takie kręcone blond włoski. I do domu poszli z nia dopiero o ok. 22.00
I tak mi czas płynął do godz. 22.00, bo o tej włąsnie godzinie przybył Grześ. Posiedzieliśmy godzinke po czym zaptałam go czy nie pojechałby ze mną do domu. Pojechał .. ze mna i ciocią ( ta starszą ). I został już w domku. I miał dopiero przyjechac jak rodzice po niego zadzwonią.
Wiecie co? Jak ubrana juz i gotowa do wyjścia wstawałam od stołu to Wujek Grzesiek wypalił "Czy moge prosić do tańca?" I wiecie co mu powiedziałam? "Ale my już jedziemy do domu" Haha. Nawet nie wiecie jak strasznie się cieszyłam, ze właśnie wyjeżdżalismy, bo bardzo nie chciałam zatańczyć z wujkiem, a gdyby nie fakt, że własnie zbierałam sie do domu byłoby to nieuniknione :))
Z lekkim żalem opuszczałam lokal, ale jak juz połozyłam sie do swojego łóżeczka to poczułam ulge i cieszyłam sie, ze już jestem u siebie.
To tyle. Jak sobie jeszcze cos przypomne to napewno napisze
Aaaaa własnie. Mam już zdjatka w komputerku, na których jak sie pewnie domyślacie ja też jestem. Ale nie dam ich na bloga, bo gdzies kiedys przeczytałam .....
Dobra to kończe, pozdrawiam, 3mcie się, paaaaputki :*:*:*